Warta Czarter

  • barka_Voyager.jpg
  • jacht_statera.jpg
  • jacht_Bonito.jpg
  • Sun_Camper.jpg

Voyager

Właściwie to niemal wszyscy moi znajomi postrzegają mnie, jako żeglarza, a już szczególnie żeglarza z konceptem według mojego motta Concept Sailing wykreowanego już ponad 25 lat temu. Jak więc wpisać w to pływanie hauseboatem zwanym po naszemu barką? A jednak wpisać można i to z kilku powodów: po pierwsze Sailing znaczy po angielsku żegluga, co nie koniecznie musi odbywać się pod żaglami, po drugie obudził się we mnie trochę patriotyzm lokalny i chciałem popływać po tzw. Pętli Wielkopolskiej. Pływałem już po tym akwenie lata temu na Welecie, ale czasy się zmieniły i chciałem popływać z wnukami. Mam ich troje najstarsza Matylda (8), Lukas (7) i Lia (4). Pływanie z nimi – to już jest pewnego rodzaju Concept. W zeszłym roku w skutek zbiegu okoliczności zdecydowałem się na stosunkowo mały jacht i było trochę ciasno, bo byli jeszcze rodzice. W 2015 wyciągnąłem wnioski z doświadczeń zeszłorocznych i wybrałem dużą 10,70m barkę Voyager. Barka ta, to zabudowana szalupa ze Stefana Batorego rocznik 1952, tylko odrobinę młodsza ode mnie. Armator ma nawet kontakt z holenderską stocznią, która budowała te szalupy. W ten sposób doszedł kolejny aspekt do Concept Sailing. W starym „Morzu” było nawet kiedyś publikowane zdjęcie, na którym widać było szalupę z numerem 11 – to właśnie Voyager. Armatorzy przewidzieli w tym roku pływanie po wodach niemieckich, co zbiegło się szczególnie z zainteresowaniami mojego syna. Tym razem zrobiliśmy drobne cięcia. Z dorosłych tylko nas dwóch plus trójka wymienionych dzieci. Okręt przejąłem w Poczdamie. Z załogą byłem umówiony na śluzie za Oranienburgiem. Płynąc na umówione miejsce w Nieder Neuendorf spotkałem Wacława Witkowskiego płynącego na swojej replice szkuty wiślanej „Wanda” na zlot do Francji. Do tej pory jestem pod wrażeniem tego spotkania. Jestem przekonany, że jeszcze wspólnie coś wykoncypujemy.

Załoga zaskoczona była przestrzenią, jaką mieliśmy do dyspozycji. W celach dydaktycznych popłynęliśmy z dziećmi do podnośni dla statków na kanale Odra-Hawela, zwanej w miejscowym języku Schiffshebewerk. Okręt podjeżdża za jednym zamachem 36 m w górę lub w dół, zależnie od kierunku. To była dla dzieci nowość, śluzy poznały do syta w zeszłym roku.

Voyager nie ma relingu. Można to uważać za mankament, ale dzieci chodziły zawsze w kamizelkach i były uczulone na to, by przechodząc na dziób zawsze trzymać się handrelingu, a mała Lia mogła chodzić tylko w asyście jednego z „dorosłych” dzieci. Za burtę nikt nie wypadł. Po kilku dniach wróciliśmy szczęśliwi do Poczdamu. Armator myśli, żeby popłynąć do Amsterdamu na 65 rocznicę urodzin szalupy. Niezły Concept!

Henryk Wolski
21.07.2015 Zalasewo

 

  • Schiffshebewerk stary i nowy w budowie
  • spotkanie na Wandzie
  • syn Mikolaj, Lukas, Lia, Matylda, Henryk
  • zaloga

 

Polecamy