Jakoś na koniec zimy, gdy słońce nieśmiało zaglądało do okna zadzwonił telefon. Znajomy głos armatora i kapitana w jednej osobie Jacka zaproponował mi rejs houseboat-em do Poczdamu lub Berlina. Oferta zaciekawiła mnie, ale spytałam ile razy już w tamte strony pływali. Odpowiedź była, że wiele. Więc rzuciłam tak od niechcenia hasło, a może by tak AMSTERDAM?
Czytaj więcej...